Jakie były wasze początki z piłką? Jak trafiliście do Płomienia?

Jakub Werner: Prawdopodobnie nic nowego w tym temacie nie powiem. Jak większość młodych ludzi w tamtych czasach, grało się w piłkę „gdzie się dała”, gdzie było trochę miejsca żeby zrobić dwie bramki  i grać do wieczora albo do przyjazdu rodziców, którzy przypominali….”czas wracać do domu”.

Moja przygoda w Płomieniu zaczęła się trochę  przypadkowo. To był czas kiedy rozmowy toczyły się z różnymi klubami, między innymi rozmowy dotyczyły abym przeszedł do klubu Mawit Lwówek. Zatelefonowałem do coacha Tomka Radwana, który prowadził „Mawit” przed Płomieniem. Po szeregu rozmów oraz pozytywnych relacjach na temat obydwu klubów, intuicja podpowiedziała mi, że obecny czas to Płomień Przyprostynia.

Szymon Szulc: Za długo wymieniać kluby, ale początki to myślę że w tamtych czasach jak u każdego chłopaka na podwórku. Do Płomienia trafiłem przez Tomka Radwana z którym się znałem zz czasów gry w Poloni Nowy Tomyśl. Ciekawostka nie wiem czy Tomek to pamiętasz ale pierwszy raz spotkaliśmy się przeciwko sobie na boisku Ty w Obrze a ja w Polonii i nie było to zbyt mile spotkanie.

Jaki mecz zapamiętacie na długo a o którym chcielibyście zapomnieć?

JW: Trochę tych pozytywnych meczów było. Więc nie jestem pewien lub już nie pamiętam tego najważniejszego. Pamiętam jakiś pojedyncze wycinki, wątki a trochę tego było np. karnego w Pucharze Polski z Pogonią Lwówek kiedy po dogrywce wygraliśmy w rzutach karnych, a ja strzeliłem pierwszego karnego podcinką nad 2 metrowym bramkarzem.. Wtedy pamiętam jak dostałem wsparcie psychiczne od naszego napastnika (Szuliego). Przed karnym powiedziałem Szuliemu, że strzele mu podcinką, bo dobry bramkarz idzie w ciemno w jeden róg, a Szuli wtedy wsparł mnie psychicznie mówiąc albo jesteś taki głupi, albo zajebiście techniczny. No i okazało się to drugie – strzeliłem podcinką. Natomiast mecz, o którym chciałbym zapomnieć to jeśli się nie mylę to półfinał Pucharu Polski z Piotrowem w Piotrowie. Wygrywaliśmy 0:1, doznałem kontuzji i w 90 minucie z autu straciliśmy bramkę na 2:1 i finał Pucharu Polski grupa  WZPN oczywiście odjechał.

Szymon Szulc: Ciężko stwierdzić bo trochę ich zagrałem. Jednym z nich był mecz z Jurand Koziegłowy gdzie strzeliłem im wszystkie bramki (wygrana 5:1, Szymon trafil 4-bramki -admin). Bardzo miło mnie opisali na ich stronie lub w gazecie. Pamiętam dobrze mecz z Dusznikami (wygrana 4:1- 4 bramki Szymona-admin) i słynne słowa prezesa zresztą J.Werner też to ciągle wspomina „tyle bramek to jeszcze Płomień nie strzelił”.  Natomiast najgorszy mecz w moim wykonaniu to wyjazd do Kamionnej. Sam mogłem zdobyć z 7 lub 8 bramek a wygraliśmy ledwo ledwo. Miałem sytuację za sytuacja technicznie nie szło, siłowo też nie zamknąć oczy walnąć też nie. Nawet coś mi się wydaje że część osób chciała się mnie pozbyć lub miała wątpliwości po tym meczu, no bo gdzie jest ten gość co go tak ówczesny trener Radwan chwalił co miał strzelać na zawołanie i mecze wygrywać. Całe szczęście od następnego sezonu blokada puściła i teraz tylko czekać aż ktoś mnie dogoni. Myślałem że będzie to WOSIU ale niestety wybrał Szczecin(miłość nie wybiera).

Najlepszy zawodnik z którym grałem? 

SS: Jeżeli chodzi o Płomień to ciężko kogokolwiek wyróżnić. Mieliśmy taka drużynę że każdy był w gazie. Każdy z nas przeżywał swój najlepszy moment w przygodzie z piłką (czy to zawodnik z ławki czy z pierwszej 11). Natomiast poza Przyprostynia to Damian Nawrocik. Miło było patrzeć na jego technikę niestety widać że w piłce aby zrobić karierę to są 3 wyjścia -być zajebiście mega dobrym -mieć szczeście -mieć znajomosci i kasę (znam z autopsji swego czasu mój tata dostał taka propozycje ale się nie zgodził), tak się potoczyła moja przygoda że wylądowałem w Płomieniu.

JW: Sporo tych dobrych zawodników przewinęło się w czasie mojej „przygody” z piłką. Jakby tak to wszystko pozbierać i wrzucić do jednego zawodnika to był by to kompletny zawodnik na najwyższym poziomie. Jeśli chodzi o chłopaków z Płomienia to Szuli za szybkość, technikę i strzały ale te co leciały do bramki i płakały były nie do obrony, na pewno głowa Śliwy, łydy Piechura, które miały odpalić i odpaliły, wiatr  Melka na skrzydle, Figo i Tomek Piątyszek jako solidna defensywa, muszę jeszcze wymienić Arciego Grabie za jego kółeczka na środku boiska, oraz  Dawida (Dżembe) Pawlika za technikę no i na koniec Michała (Kaczora) Kaczmarka za jego lekkość w prowadzeniu piłki i mijaniu przeciwnika.

Co was zaskoczyło pozytywnie w Płomieniu?

JW: Dużo można pisać. Na pewno atmosfera, zaangażowanie działaczy na każdym poziomie, przychylność, serdeczność zarówno na boisku jak i poza nim. Skorzystam z okazji i jeszcze raz serdecznie podziękuję prezesowi Tadeuszowi Borkowskiemu za zaufanie i rozwijanie klubu, a także pozostałym działaczom nie zapominając o „człowieku orkiestrze” Arve, który nawet w okresie przygotowawczym woził nas skrótami do parku żeby zaliczyć biegi w parku.

SS: Myślę że nic tu nowego nie powiem ale atmosfera. Na początku byli fajni ludzie w zarządzie z prezesem i kierownikiem Kuchta na czele. Następnie dołączali zawodnicy, którzy potrafili się integrować i tworzyć nie tylko zgrany zespół ale i też grupę przyjaciół poza boiskiem. Przypominacie sobie zakończenia sezonu to już nie były zakończenia tylko zabawa taneczna dla połowy wioski. Spotykaliśmy się nie tylko na treningach ale też na zabawach urodzinach grillach itp to stworzyło z nas tak świetny zespół.

Czy pamiętacie swój pierwszy trening i czy mieliście tremę przed wejściem do szatni PPa?

JW: Z pierwszego treningu pamiętam to, że był na sali. Czy była trema chyba delikatna na pewno, znałem tylko Coacha i Szuliego.

SS: Chyba tak o ile pamiętam był to trening na hali i zaczęliśmy „dziadkiem”. Byłem z Mario i Eda w jednej grupie i chyba szybko zyskałem ich zaufanie bo zacząłem od siatki (już nie pamiętam komu). Tremy nie miałem gdyż z kilkoma zawodnikami  znaliśmy się  z boisk.

Mecz który chciałbym zagrać jeszcze raz to:  i dlaczego? 

SS: Po pierwsze ten z Kamionna co zmarnowałem mnóstwo okazji. Drugi to mecz z Lechem gdy grałem jeszcze w Dyskobolii. Pamiętam miałem wtedy 17 lat byłem w takim gazie że ogień i płuca miałem ze stali wygraliśmy go 2 :0 grając z zawodnikami z 1 ligi gdyż Lech miał wtedy awansować do 3 ligi jesli z nami wygra. Jeden z moich najlepszych meczy jakie zagrałem.

JW: Nie będę potrafił wymienić takiego jednego wyjątkowego meczu. Wiadomo wszystkie mecze w których przegrałem chciałbym jeszcze raz rozegrać ale chyba już nie da rady. Z wygranych strzeże mówiąc to nie pamiętam. Trochę latek temu to było.

Jaką cechę piłkarską ma Werner/Szulc a chciałbyś mieć ty i dlaczego?

JW: Szuliego cenię za pazerność w zdobywaniu bramek tego mi brakowało, osobiście wole podać. Na pewno szybkość była wielkim atutem (to przez pomeczowe odżywki na stacji benzynowej) jak i w klubowym barze, jak również za nie kończącą się fantazję w polu karnym.

SS: Kuba ma niewątpliwie bardzo dobrze ułożona lewa nogę z nienaganną techniką. Bardzo dobry przegląd pola potrafi (potrafił ) dokładnie dośrodkować dzięki czemu też strzeliłem wiele bramek.  Zawsze zazdrościłem mu precyzyjności w wykonywaniu rzutów wolnych.

Werner-team kontra Szulc-team (6 na 6). Kogo bierzecie do swoich drużyn i dlaczego wasz drużyna wygrałaby? 

JW: Nie będę oryginalny i postawie na (rozumiem, że Szuli gra w przeciwnym składzie): Sieka z przodu, Piechur z Arczim w środku jeden odbiera drugi traci piłkę więc się uzupełniają. Na dwóch bokach Melki, z tyłu Figo żeby nie nabierał się na zwody Szuliego i w bramce Kuba Borkowski. Powołuję jeszcze ze względu na metrykę niektórych graczy Cykacza, który potrafił odnaleźć się na każdej pozycji w razie jakiegoś niepowodzenia. Dużo nie będę pisać lata i doświadczenie robią swoje i wygraną mamy w kieszeni bez spięcia pośladów.

SS: Szuli, ja Szymon, El fenomeno, Szulc bez bramkarza, wygrywamy gdyż z taką ekipa przegrać nie sposób,

Czego wam życzyć i sobie życzycie na nowy rok 2021?

JW: Przede wszystkim zdrowia, zdrowia, zdrowia, wiary we własne możliwości i aby każdy następny dzień był lepszy od poprzedniego.

SS: Zdrowia zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Pozdrawiam i dziękuję za ciągła pamięć o całej naszej ekipie z tamtych czasów bardzo to jest miłe.